Do tej pory, na podstawie ustawy o czasie pracy kierowców z 2004 r., kierowcy wykonujący przewozy w załodze mieli płacone podwójnie – z jednej strony za pracę (kiedy kierowali pojazdem), z drugiej - za dyżur (kiedy siedzieli obok kierującego kolegi). Państwowa Inspekcja Pracy interpretowała tę ustawę w sposób dość kuriozalny. Jeśli nominalny czas pracy kierowcy wynosił w danym miesiącu 160 godzin, przejechał on 120, a pełnił dyżur przez następne 100, miał płacone za 160 godzin pracy i dodatkowo 100 godzin dyżuru (minimum 50% stawki godzinowej).
Rozliczanie czasu pracy kierowców wykonujących przewozy w załodze
W styczniu 2012 r. Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie rozliczania czasu pracy kierowców wykonujących przewozy w załodze. Nie idzie on po linii sądów pierwszej i drugiej instancji, i zmienia w zasadniczy sposób rentowność takich przedsięwzięć. A wszystko wiąże się z kwestią dyżurów.
To prowadziło do tego, że kierowcy bardziej opłacało się siedzieć na fotelu pasażera, niż kierować pojazdem. Za pracę i tak miał wówczas płacone, ponieważ pracodawca zobowiązany był zapewnić mu liczbę godzin pracy zgodną z wymiarem zatrudnienia, a dodatkowo zarabiał pełniąc dyżur.
Sąd Najwyższy uznał to za absurd, który godzi w interesy przedsiębiorców. W konsekwencji podzielił dyżury w przypadku załogi na dwa rodzaje – przypadające i nieprzypadające na normalne godziny pracy. Ponadto uznał, że pracodawca powinien najpierw zagospodarować normalny czas pracy, a dopiero potem sięgać po dyżury. W przypadku opisanym powyżej (160 godzin nominalnych / 120 godzin przejechanych / 100 godzin dyżuru), kierowca dostanie więc wynagrodzenie za 160 godzin pracy i 60 (120+100-160) godzin dyżuru. Można mieć nadzieję, że ten wyrok sprawi, że przedsiębiorcy częściej zaczną korzystać z przewozów załogowych.
